Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Fotorelacje z podróży małych i dużych.
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

Bo Kraków to strasznie male miasto a i swiat sie tez jakos skurczyl (przyklad tego opisze w dalszej czesci relacji) ;)


Z gór zjeżdżamy do Nowij Pazar i przez Tutin wbijamy do Czarnogóry tak, aby kilkudziesięcioma kilometrami serpentyn via Beranie i Andrijewice wjechać do Kosova w kierunku na Pec.

Obrazek

Serpentyny świetne, prostych odcinków brak, przednie opony w obydwu motocyklach pozamykane, słowem miodzio.

Wjazd na granice Kosova to podjazd o coś ok 1000m wiec wspinaczka serpentynowa trwa. A ze wojna była, to schodzenia z drogi odradza się.

Obrazek

Obrazek

Granica Kosova kojarzy mi sie tylko z wykupem horrendalnie drogiego OC na motocykl ( 15E za jeden, przejechalismy Kosovem okolo 70 km) oraz płonącymi górami w tle.

Obrazek

Obrazek

Kosovo.... hm.... pierwsze skojarzenie - Azja. Każdy jedzie jak chce, którędy chce i w ogóle robi co mu sie podoba na drodze. W pierwszej chwili w Pec dziwi mnie widok 3-4 letniej dziewczynki jadacej na lowelku pod prąd dwupasmówka. Potem takie widoki dziwić przestaja. Na jakims rondzie (skrzyzowanie z 6 ulic) nie dosyc ze kazdy jedzie jak mu blizej - np. pod prad to na ukos, centralnie przez srodek przechodzi ojciec z synkiem. Z kontemplacji tego widoku wyrywa mnie radosny okrzyk "Kur%a mac, ja pierdol##" wydany przez Cleo a uslyszany przez kask, zgielk uliczny, glosne wydechy i stopery w uszach ;)
Przyznac trzeba ze szybko sie dostosowywujemy - bo zasada jak sie bardziej pchasz i wymuszasz, to znaczy że masz pierwszenstwo, nie jest nam obca. W koncu jestesmy Polakami.... Po chwili juz równo spychamy wyprzedzane auta na bok i zmuszamy jadacych z przeciwka do zjeżdżania na bok. Da sie? Da sie.
Tylko osobne ograniczenia prędkosci dla aut, a osobne dla czołgów budza w nas niejaką konfuzję.

W Dakowicy (niech nawigacja po niej przeklęta bedzie) wbijamy na droge R203 czerez Żub wjeżdzamy do Albaniji.
HURRRRRRAAAAAA!

Jest godz. 20, padamy na ryj wiec 20 m za granicą stajemy na kawę w baraku i ... zaczyna sie. Obskakuje nas z 15 dzieciaków w wieku róznym, które łamanym agnielskim drążą temat: skad, dokad, ile ma koni, ile pojedzie, jak to kobieta na motocyklu?
Po chwili zjawia sie boss, zaprasza na kawe, przyprowadza kumpla celnika i zaczynamy rozmowe.

Obrazek

Gosc jest ok. Pokazuje nam na mapie fajne miejsca, ładne drogi opowiada co i jak - a wszystko to w celu nie zarobkowym. W ogóle poza jedna próba żebrania (w trakcie calego pobytu jakis dzieciak, ale bardziej chyba dla sportu nie z potrzeby i zupelnie bez przekonania) nikt od nas kasy nie chciał.
Po chwili podjeżdza czarny golf II typu "umca-umca", wyskakuje z niego z 6 dresów i zaczynamy dialog:

Dresy - where are you from?
My - From Poland
D - on motorbikes?
M - yes
D - I like Polish people. I work with them in London. Kurwa wódka, kurwa wodka! Good Luck!
M - Good luck. Kurwa wódka!

Da sie dogadać? Da sie ;)

Boss w między czasie - po naszej zgodzie - dzwoni i rezerwuje nam nocleg w Bajram Curri. I to byl mój wielki bład. Pomrocznosc jasna i zmeczenie zaburzyły mi odczyt mapy - bylem pewien ze do Bajram Curri mamy z 20 km max. Zegnamy sie, jest 20,30 i zachodzi slonce.....

Po poł godzinie jazdy SH23 na południe orientuje sie, że nic mi sie z mapa nie zgadza, a AutoMapa wskazuje - jestes w Albania. Super. Tyle to i ja wiem. Osad i ludzi brak.

Zawracamy do ostatniego drogowskazu, skrecamy zachód - dupa (punkt skretu 42.25584,20.371914). Siedalej nie odnalazlem. Jest juz kompletnie ciemno, pusto a najblizsze swiatelka migotaja na horyzoncie.

Pomijajac cala dalsza epopeje odnajdywania sie, okazalo sie ze do Bajram Curri mamy nie 20km a jakie 110, w kompetnych ciemnosciach, w górach.

http://maps.google.pl/maps?saddr=SH23&d ... 1&t=m&z=11

Juz o 23 jestesmy na miejscu, przy czym ostatnie 3 km pilotuje nas najpierw policja a potem kompletnie naebany koles (tak naebany ze z trudem doszedl do swego mesia).

I tu szacun dla Cleo ze dala rade.

Potem jeszcze tylko mala awantura związana z przypadkowym zaparkowaniem motorków na posterunku policji i idziemy spac ;)

Rano z okna wita nas widok... transportera opancerzonego - cóż, co kraj to obyczaj.

Obrazek
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

Rano - stwierdziwszy że nie pada, co po ostatnich czterech latach wakacji w deszczu jest niejaką odmianą - zwijamy sie z Bajram Curri, drogą SH23 do Krume (ten sam odcinek co w nocy tylko za dnia) i dalej do Kukes.
Wyświetl większą mapę</a></small>


Odcinek do Krume jest dziki, pusty, bezludny i w ogóle....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pojawiają się ciągoty /moje/ do pójścia bokiem

Obrazek

Obrazek

Obrazek

oraz pierwszy /strzegący łąki w środku niczego/ bunkier:

Obrazek

i jeszcze rzut oka na "centrum dowodzenia":
Obrazek

O tym, że w jednym z zakrętów skończyła mi się przednia opona i o mało nie wyglebiłem nie piszę.

Od Krume do Kukes droga to zaebiscie kurzaca szutróweczka, o taka dajaca jednak wysokie walory estetyczne:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W Kukes szybkie tankowanie i genialny pomysl wjazdu w góry na poludniowy- wschód od miasta w kierunku na Turaj i Shistaviec - na mapie wygladalo fajnie i miało sens. Problem w tym, ze mapa miała sie dokladnie nijak do rzeczywistisci w temacie ukladu dróg w górach. ;) Dzieki temu bylo jeszcze zabawniej.

W wyśmienitych humorach wjeżdzamy wgłąb, jadąc najpierw przez kilkunasto kilometrowy teren budowy hydroelektrowni:

Obrazek

potem via moestek w prawo:

Obrazek

i dalej. To "dalej" nie wiem gdzie jest dokladnie bo od tego momentu mapa calkiem rozmineła sie z rzeczywistoscia, co skutkuje niezdolnoscia dokladnego wskazania gdzie "dalej" jest. Wiem gdzie jest ono mniej więcej ;)
Ale - paliwo jest, gory sa, nie pada i wlasnie sie zgubilismy. W koncu - po to tu przyjechalismy. Z braku lepszego pomyslu jedziemy dalej...

Obrazek

Obrazek

Jazda wygląda np tak:

http://www.youtube.com/watch?v=MJbAY7gV ... e=youtu.be

potem pada nam bateria w go pro a szkoda, bo np. nie ma dowodu że Cleo usilowala spasc w 100m przepasc a nie spadla tylko dlatego ze motocykl zatrzymal sie na jedynym slupku na mostku ;)
W sumie bez strat a w kazdym razie nic z czym nie poradzila sobie trytytka.

Małe zdjecie z tambylcem który pojawil sie z pionowej sciany i pionowo w dół zszedl (moze nie dokonca jest to prawda ale tej wersji sie beddziemy trzymac).

Obrazek

Obrazek

Góry sa takie... nam obce. W końcu werbalizujemy tą różnice - jestesmy przyzwyczajeni do Karpat - gór blotnistych, lesistych i mokrych, gdzie po trzech dniach zgubienia bez ekwipunku jestes glodny i pogryziony przez komary. Tu - zginiesz z braku wody po dniach dwóch...

Niezbadana tajemnica pozostaje jak i z czega żyja izolowane spolecznosci górskie - rolnictwa (gdzie? na skałach?) hodowli?

W jakiejs malej wiosce nie wiem gdzie leżacej, stajemy "w centrum". W ciagu paru minut otacza nas tlum okolo 50 mężczyzn w skorzanych kutrkach i zaczyna sie...
Jak? Gdzie? Po co? Czy jest w porzadku? Z polski - znamy i szanujemy Polaków? A kobieta (chodzi o Pauline) to kto? A, Żona... Ale jak to na motocyklu, kobieta? Sama?......

W gorach obowiazuje islam który w połączeniu z goralska tradycja calkowicie eliminuje kobiety z obiegu publicznego. Od czasu do czasu przemknie tylko jakas pozawijana, zupelnie zanonimizowana postac... W tym kontekscie Paulina, samodzielna kobieta ktora przyjechala tam na motocyklu, z odkrytymi wlosami i twarza, podchodząca do mężczyzn jak równych sobiw budziła w goralacj skrajne i spore emocje. Ciekawosci, fascynacji, konfuzji a na pewno wielkiego i szczerego zainteresowania i uwagi....
Ale w koncu jestesmy Obcy, Inni. Z innego swiata, innej kultury, inaczej mowimy, inaczej muslimy, inaczej wyglądamy.... (po prawdzie w zbrojach, kaskach, rurkach kameltanków, ochraniaczach wygladamy jak kosmici)

A nocleg raczy nas taka panoramą:
Obrazek

Usypiamy, slysząc niesione górskim echem strzały z broni palnej....
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

Rano - stwierdziwszy ze nie pada (jest mgła i chmury ale nie pada) - co po ostatnich czterech latach było miłą odmiana - ruszyliśmy dalej. :) Bez konkretnego planu, ot tak - powłóczyć się po górach. Wybraliśmy ścieżkę (dróżkę) - która na mapie prowadziła dokądś. Pół godziny za jakimś malutkim przysiółkiem, podjechaliśmy na przełęcz - naprawdę w środku niczego. W zasięgu wzroku osad brak - są za to bunkry strzegące przełęczy. Jakież to szaleństwo pchnęło ludzi do "obwarowania" tak odludnego zakątka gór?

Obrazek

Po kolejnych kilometrach wiem, że jest problem. Droga gubi się, rozwidla raz za razem, niknie w kamieniach...
Wybieram złą odnogę, zawracam, odnajduję Paulinę...

Obrazek

... staję....

Obrazek

... i odbywamy jeden z lepszych dialogów wyjazdu:

Jacek - co się stało?
Paulina (zrezygnowana) - ...wyebałam.....

Temu zaprzeczyć się nie da. Są dowody. Z faktami polemizować nie będę ;)

Podnosimy zatem gadzinę...
Obrazek

...następuje krótka wymiana zdań, po której zjeżdżam na sprzęcie Cleo do ostatniego rozwidlenia, gdzie następuje mały żółwik...

Obrazek


... i jazdy ciąg dalszy...

Obrazek

...co wygląda jakoś tak:

http://www.youtube.com/watch?v=NnsTQdlpJ1k

Stop. Dalej nie przejedziemy (Cleo straciła margines i poczucie bezpieczeństwa). Jest jej strach, są nerwy i emocje. Zawracamy - i wyjeżdżam najpierw na XT, a potem na AT. Fajnego ślizga chwytam:

Obrazek


(Ten właśnie moment przekonał nas do zmiany motów na lżejsze - finalnie XT jest już mój, a Cleo kupiliśmy DR350. Za rok tam wrócimy na lekkich motkach i przejedziemy ten cholerny trawers. AT jest do sprzedania - zapraszam do działu "sprzedam" lub na PW : ) )

Dalszy ciąg dnia, to dystans może z 50-60 km przejechany fantastycznymi ścieżkami, szlakami i drogami w górach. Góry wyglądają tak:

Obrazek

i tak:

Obrazek


Snujemy się zatem dalej:
Obrazek

Obrazek

Jest tak:
Obrazek

i tak:
Obrazek

a na pewno tak:
Obrazek


http://www.youtube.com/watch?v=0waF4fYUUt0

W każdym razie lepiej nie spaść, gdyż dłuuuuuuuugo by się leciało w dół:
Obrazek


Droga nas oczarowywuje...Dlaczego? Dlatego:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

i jeszcze dlatego:
Obrazek

Obrazek

Powoli, acz systematycznie zjeżdżamy do dna doliny:
Obrazek

Oddech w cieniu skały:
Obrazek

I dalej:
Obrazek

Obrazek

A na dnie doliny Cleo walczy z rzeką ;)
http://www.youtube.com/watch?v=ZRVQYa8KRBA

Rzeka - Cleo : 0 -1.


Powoli wyjeżdżamy z gór. Statystyka jest okrótna - 2 dni i jakieś 80 km ;) Zaefajnie, o to chodziło.

Za Kukes wjeżdżamy na SH5, gdzie po parunastu kilometrach skręcamy w z asfaltu w góry (zjazd z asfalty nie wzbudził entuzjazmu Cleo ;) Była bardzo zmęczona, styrana i zmachana. Ale - niejeden facet nie przejechałby tego co ona dziś) i znajdujemy polankę na nocleg.

http://www.youtube.com/watch?v=oLZqybnsA0s

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po postawieniu namiotu budujemy prysznic w technologii rejli, a jak!

Obrazek

Parę głębokich przemyśleń:
http://www.youtube.com/watch?v=YRfJcAN7ajY


Często zdarza Ci się usypiać mając takie widoki "za oknem"?

Obrazek

Obrazek

Tak, to był dobry dzień...
Obrazek
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

Kocham takie widoki o poranku:
Obrazek

Poranek wygląda tak:
http://www.youtube.com/watch?v=CB7J06_dYUw

a nasza chinska kuchenka benzynowa tak:
Obrazek

W lepiącym od gorąca dniu, nieśpiesznie jedziemy na zachód SH5, klejąc się w słoncu od gorąca, potu i pyłu. Jednakże nie pada, co po ostatnich latach jest niejaką odmianą....
Droga właściwie nie ma prostych odcinków, za to płaskich nie ma wcale. Ja nie wychodzę z 3, Cleo z 2-jki...
Obrazek

Jest, jakby to powiedzieć...

Obrazek

...po prostu...

Obrazek

...tak jakby....

Obrazek

..obłędnie :)
Obrazek

Safety first!
Obrazek

Podobno, strzelanie do znaków drogowych, to narodowe hobby Albanii
Obrazek

W jakimś malym przysiółku stajemy kupić coś do jedzenia, stając się atrakcją dekady.
Obrazek

Dwie starsze panie podeszły w całym tym zamieszaniu do Cleo, przywitaly sie z nią, pomacaly motocykl, zbroje i Cleo (choc to ostatnie jest moim wyłącznym przywilejem), ucalowaly ją i se poszły ;)
Obrazek

Wbijamy na SH30 i lecimy dalej na zachód. Jest tak samo: górzyście, pusto (mijamy średnio jedno auto na 45 min), wąsko i pięknie.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem wjazd na SH39 i via Lezhe (najlepszy melon w zyciu jedzony scyzorykiem w rowie) do Shengjin - gdzie zgodnie z kompromisem zawatym przed wyjazdem, mamy spędzic ze 2 dni na dzikiej, czystej i odludnej plaży pławiąc się w morzu, słońcu i miłości. O naiwności słodka....

Plażę znajdujemy i nawet jedziemy wzdłuż nie z 6-7km. Szeroka, piaszczysta i .... niemiłosiernie usyfiona. Spowija ja dywan odpadków, śnieci i syfu. Rzygać sie chce. Rezygnujemy z plazy, odwrót. W trakcie owego odwrotu Cleo udaje sie przeleciec nad metrową skarpa, rowem i trafic w drzewo. A co! Sie jeździ! Biegnąc do motocykla wbitego w drzewo (że Cleo jest cala już widzę), zastanawiam sie, ile dni bedzie jechalo sie z rozbitym moto na lawecie do PL. Motocykl o dziwo, okazuje sie nietkniety, a na pytanie "co sie stało" dowiaduje sie "nie wiem". Wow. To jest nas dwoje :)

Chwile potem, podczas jazdy próbnej (testujacej prostote przodu XT) prawie co wylatuje z asfaltu i parometrowej skarpy. Dosc. Czas na nocleg w bezpiecznym namiocie. Limit szczescia sie skonczyl. Za to piffko zaczelo.

Nastepny plan programy - Teth wjeżdzane od poludniowego zachodu, przez dolinę Valbone...
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

Czas najwyższy dokonczyć relacyję, wiec:

Kolejne 3 dni wyglądały tak:


Z noclegowego Shjengin do Szkoder a potem skręt na otwierajacą wjazd w góry Północnoalbanskie dolinę i Ura e Mesit. Jest niedziela, ruch spory, a nawigowanie po Szkoderze bez mapy, budzi moje glęboko skrywane instynkty mordercy ;)

W koncu przebiwszy sie przez Szkoder utykamy w pikniku ludowym w Ura e Mesit. Jest cos ok. 40st. C. Żar leje sie nieba a motocykle osiagają temperature odpowyednio 6596128st. C dla AT i 248565st. C dla XT (choc przy liczbach tych nie bede sie upierac).

Przebiwszy sie dalej jedziemy wzdłuż kuszącech chlodnym błękitem, wijącej sie po prawej rzeki Kir. Cóż, pokusy są po to aby im ulegac. Odpuszczamu jazde, stajemy nad rzeka (taki substytut nieudanego staniecia nad morzem) i jest po prostu bossssssko:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyjecie strojów kąpielowych polega na wysypaniu rzeczy pod motocykle zabraniu strojów, dokumentów, kasy i kluczyków oraz – pozostawieniu calej reszty pod motongami.
Paredziesiat metrów od nas staje albanska rodzina i juz po chwili jestesmy czestowani woda z lodem, arbuzem chlebem, oliwkami....
Dzień mija niespiesznie, gdzies droga przemykaja dwa GS'y na Teth, potem przemykaja z powrotem i nic sie nie dzieje.
Gdzies pod wieczor, na brzegu rzeki, tam gdzie stoja motorki zatrzymuje sie jakies enduro. Z kierowca. Niespiesznie brodzac rzeka podchodzimy i:

On : Czesc, to wy jestescie Hans i Cleo?
My: !?!?!?!?!?!?!?!?!?
On: Czytalem wasze relacje, po motorkach poznalem. Bo jak w parze AT i XT to musowo Hans i Cleo. Andrzej jestem.
My: !?!?!?!?!?!?!?!?!!?

To był Andrzej. Jak sie okazało póżniej – mamy w Krakowie wielu wspolnych znajomych, słyszelismy o sobie nawzajem w opowiesciach i w ogóle. Swiat sie cholernie skurczył ostatnio, zebym znajomych z Krakowa spotykal w Albaniji....
Andrzej jedzie w przeciwnym do nas kierunku, ale ze jest juz pod wieczór i ani on ani my daleko dzis juz nie pojedziemy, postanawiamy na nocleg stanac wspolnie i sie ciut – jakby to powierdziec – skonsumowac płynne.
W najblizszym (10km do nie dystans) sklepie zapodajemy używki po czym na nocleg wbijamy w ruiny domu na zboczu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Andrzej kilka razy upewnia sie ze nie jestesmy Urodzonymi Mordercami, sesemesowo informuje brata w PL z kim staje na noc i – w razie jego zaginiecia – kogo maja scigac.
Reszta wieczoru jest milczeniem ;)

Wjazd i wyjazd z ruinek wygląda tak:

Obrazek

Obrazek


http://www.youtube.com/watch?v=5RsFhYXHBxA

O tym ze wjezdzajac na XT sie gleblem postanowilem nie pisac. Cleo mi kazala.

Rano żegnamy sie i kazdy leci w swoja strone.
Stajemy nad rzeka na sniadanie. Mija nas wyprowadzajaca krowy pasterka. Wracajac przysiada sie, oglada nas, mówi do Cleo, po czym zagna sie i odchodzi. Dlaczego tak ludzkie odruchy tak nas dziwia?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zbierajac sie, popelniamy najwiekszy blad wyjazdu – bierzemy wode z rzeki a nie zrodelka...

Dalsze godziny to mozolne pniecie sie do przeleczy pod Nicaj-Shosh.....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

przelącz i zjazd z przeleczy do dna doliny pod Nicaj – Shale...
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

...a potem – pozornie najprostsze 10km plaskiego do Teth.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na początku plaskiego spotykamy grupe 3 czechów n ie mogacych wyjsc z zachwytu nad Cleo. W zyciu nie widzialem tak szybko rosnacego ego.

Obrazek

A ze mile zlego poczatki.... plaski odcinek do Teth, to okolo 10 km kamieni, na których Cleo – majaca za soba duzo, duzo trudniejsze trasy przestaje jechac, za to lezy co 300m. Jestem wsciekly, zmeczony i jade na 2 motocykle. Koszmar. Jestesmy zmeczeni i – choc o tym nie wiemy – zatruci.
Pomijajac kawalek – po jednej z gleb pęka zbiorniczek plynu hamulcowego w XT (wieczorem sie naprawilo).


http://www.youtube.com/watch?v=sAqTmGURG9Y

Na noc stajemy – wraz z grupa przesympatycznych szkotów – pod dachem.

Obrazek

Szybka naprawa XT, kolacja i spac.
Obrazek
Obrazek

Cóż, kolacja dlugo sie nie utrzymala. Kolejne 36h spedzamy leżąc z goraczka i walczac z wszeklimi objawami powaznego zatucia. Sa chwile gdy po prostu nie mam sily wstac z lozka. Choc próbuję...

Dzien wita nas ciut lepszym zdrowiem (choc pomilo leków, trwalo to ponad 2 tygodnie), czas wracac do PL. Zbieramy sie zatem z Teth, wbijamy na przelącz Buni i Thores (1673 mnpm) podczas którego to wbicia okazuje sie że pancerne buty crossowe ratują jednak kostki przed zmiażdzeniem....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

.....pamiątkowe fotki na przelęczy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


...zjazd w dół do Boge, gdzie robimy ostatnie zdjecia wyjazdu i dalej do czarnogóry gdzie lapiemy maniot gdzies pod granicą Bosniacka.

Obrazek



Ostatnie 2 dni to powrót do PL. 1250Km w zalamaniu pogody, rzęsistym deszczu w temperaturze poniżej 10st.C. Nic co bym milo wspominal, a wrecz przeciwnie. Mokre mamy wszystko (poza bagazami) a a mokre i zmine gatki co cos co dobija sie mroźnym piętnem na psychice...


Amen.
Awatar użytkownika
Tomiacho
Po kostki w błocie
Posty: 330
Rejestracja: 31 mar 2010, 22:04
Motocykl: XT 600 43f
Lokalizacja: Piła

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: Tomiacho »

W szoku jestem jak tam ładnie. Nie miałem pojęcia. Zazdroszczę wyprawy ;) Już tak dawno nigdzie nie byłem, że aż zapomniałem jak to jest. Przez ostatni sezon praktycznie nigdzie się nie ruszałem motorem. Trochę też przez to, że wciągnęła mnie nowa pasja jaką jest asg. Ale pomijając to, przez te foty nabrałem ochote na taką wyprawę :D
Cold and Ugly

Ręce w błocie, chuj w tawocie to crossowiec przy robocie
wojtex
Czyścioch
Posty: 17
Rejestracja: 11 lis 2012, 16:45
Motocykl: xt600 3tb
Lokalizacja: Gliwice

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: wojtex »

fajny wyjazd, nie mogę doczekać się sezonu, w maju Karpaty Rumuńskie
pozdrawiam
motorynka pony > simson sr50 > etz251 >cz 175 > wsk 125> suzuki vx 800 > teraz xt 600 3tb + dragstar 1100 + xr400 +cz175
Awatar użytkownika
bigboykr
Lubiący błoto
Posty: 79
Rejestracja: 29 kwie 2010, 09:27
Motocykl: KTM950ADV, CB750'77 cafe racer
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: bigboykr »

Świetnie napisane, fajne zdjęcia... BRAWO!! z dziką przyjemnością przeczytałem całość. Jak wspomnieli przedmówcy - wzmaga tęsknotę za sezonem... nie mogę się doczekać maja i wypadu na bałkany... już niedługo :)
Pozdrawiam
BigBoyKR
W stajni obecnie: XT 600Z (86),XTZ750 ST '89,CB 750'77 cafe racer , YP 250 (96). Kiedyś: XTZ 750 ST (91), CBR 1000F SC21 (88).
hans
Lubiący błoto
Posty: 41
Rejestracja: 06 lis 2010, 11:02
Lokalizacja: Kraków NH

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: hans »

za miłe słowa - dziekuje.

uzupelnienie:
13 dni
3000km
4000pln z czego ok. polowa na paliwo
dobrych wrazen - multum
haniebnych wrazen - malo
dla mnie - enty sezon na moto
dla Cleo - DRUGI sezon na moto
za rok - Rodopy lub SzarPłana
ocena - jedne z najlepszych wakacji
zmiany - spore. Cleo nie ma juz XT 600 - ma mocno dłubnięta DR350. Ja nie mam juz AT - mam XT 600 (po Cleo) - w trakcie ostrego dłubania
Jac
Lubiący błoto
Posty: 31
Rejestracja: 28 sty 2013, 20:28
Motocykl: xt600
Lokalizacja: okolice Babilonu

Re: Wrześniowa włóczęga po Shqipërii AD2012

Post autor: Jac »

Cześć,
Na jakich gumach lecieliście? Całą drogę, czy jakaś podmianka po drodze? Ten zbiornik acerbisa jak się sprawdził w xt? Nie wystarcza normalne 15l (pisze o 15l, bo model z nowego wypustu, a nie jamnik). No i jakie zmiany planujesz w XT? Pytam, bo właśnie zastanawiam się nad przeprawowymi modyfikacjami ...

No a poza tym ... :goodjob: bardzo ładne zdjęcia. Czerwcu (pocżatek) wybieram się właśnie w te rejony, więc sprawdzę czy dużol się zminiło przez rok :bananaevil:
pozdrawiam
Jac
ODPOWIEDZ